Zapraszam Was na fotograficzny spacer po Lagunie Balos i uroczej Chanii. Dlaczego nazwałem ten plener ślubny nietypowym? Ano dlatego, że miałem okazję nie tylko robić zdjęcia, ale również stanąć po drugiej stronie obiektywu jako Pan Młody, a to raczej typowe dla tego typu sesji nie jest 🙂
Co? Gdzie? Jak? Kiedy?
Zacznę od początku, tak więc w 2019r doświadczyłem na własnej skórze tego, co zazwyczaj fotografuje i mimo obcowania z tematyką ślubną na co dzień – wrażenia były zupełnie inne… ale to nie jest tematem tego wpisu, tematem jest to, co nastąpiło parę miesięcy po ślubie, czyli nasza podróż, którą zaplanowaliśmy na lipiec.
Kierunek? Mieliśmy na oku kilka miejsc, jednakże czekaliśmy na jakąś fajną ofertę last minute i co się trafi, tam polecimy – padło na Grecję a dokładnie na Kretę. Już dużo, dużo wcześniej planowaliśmy, że w czasie naszej podróży poślubnej poświęcimy dzień – dwa na zdjęcia w typowo ślubnych strojach, tak więc Karolina (szanowna małżonka 🙂 ) wrzuciła do walizki suknię ślubną a ja…no właśnie, czarny garnitur w miejscu, gdzie temperatura nie schodzi poniżej 30 stopni? yyy zdecydowanie nie, wybrałem nieco luźniejsze odzienie, ale jak mi się wydaje pasujące do tego typu zdjęć. Kolejną sprawą był sprzęt foto, co ze sobą zabrać?
Nie chciałem dźwigać tony sprzętu, zdecydowałem się na zestaw – aparat + 35mm + lampa z wyzwalaczem + turystyczny statyw i powiem szczerze jak na tego typu zdjęcia – nic więcej do szczęścia nie było potrzebne.
Wybraliśmy dwa miejsca – Laguna Balos poszła na pierwszy ogień. Pobudka w środku nocy i wyjazd wypożyczonym autem około godz. 4:00, żeby zdążyć na wschód słońca a do celu mieliśmy ponad 100km z czego najgorsze były ostatnie kilometry i gdyby nie to, że jechaliśmy na sesję zdjęciową, to nigdy bym się już nie zdecydował na dotarcie tam autem – zdecydowanie wybralibyśmy opcje wycieczki statkiem. Nie dość, że końcowe kilometry były koszmarem – serio, nawet w Polsce nie spotkałem takiej drogi jak tam, to drugą sprawą było zejście z parkingu na Lagunę, jak i późniejsze wejście na parking.
Dlaczego tak rano?
Podczas omawiania plenerów z „moimi” parami zawsze tłumaczę, że najlepsze światło mamy właśnie w okolicach wschodów i zachodów słońca – to po pierwsze a po drugie – w tego typu miejscach o tej godzinie nie ma ludzi. Gdy dotarliśmy na miejsce, nie było dosłownie nikogo, dopiero po mniej więcej dwóch godzinach zaczęli pojawiać się turyści.
Mieliśmy spokojnie czas na wykonanie zdjęć, co nie było łatwe, gdy ma się połączyć dwie role. Musiało to naprawdę wyglądać zabawnie, gdy ustawiałem aparat na statywie i biegłem do żony, aby w miarę się jakoś ustawić do tych kilku zdjęć, bo nie ukrywajmy – dużego potencjału na wspólne zdjęcia w ten sposób nie mieliśmy, a dopiero na miejscu wpadłem na pomysł, że mogłem kupić pilot do zdalnego wyzwalania…no ale było już za późno także po ustawieniu samowyzwalacza miałem 10s, żeby się jakoś ustawić. Ze względu na sposób robienia zdjęć, dużej finezji w tych kadrach nie ma, ale jako prywatna pamiątka – jest ok. Zdecydowanie lepiej się czułem, gdy brałem aparat do ręki i robiłem zdjęcia żonie.
Drugiego dnia w planach była Chania – urocze portowe miasteczko nazywane małą Wenecją. Do tego miejsca mieliśmy połowę drogi względem dnia poprzedniego, ale padł pomysł, żeby na wschód słońca wybrać się nad jezioro Kournas, które było po drodze, także pobudkę mieliśmy mniej więcej o tej samej godzinie. Jak się okazało, jezioro kompletnie nie przypominało tego ze zdjęć znalezionych w Google, a na dodatek wchód słońca był za górami, także klapa kompletna. Ruszyliśmy dalej, do Chanii dotarliśmy przed godz. 7:00, czyli niecałą godzinę po wschodzie, ale na szczęście miasteczko nie zdążyło jeszcze wstać i nie spotkaliśmy w trakcie robienia zdjęć zbyt dużo ludzi. Na spokojnie obeszliśmy okolice portu i kilka uliczek w pobliżu – na więcej nie starczyło nam sił…
Podsumowując, na Krecie spędziliśmy wspaniałą podróż poślubną, a jako dodatek przywieźliśmy trochę zdjęć plenerowych. Zdecydowanie chciałbym w to miejsce kiedyś wrócić z młodą parą, gdyż ma ono ogromny potencjał pod względem sesji ślubnej, a ja wykorzystałem tylko niewielką część tego potencjału z racji charakteru naszego wyjazdu.